Sikorki tchnienie w locie musnęło ziemię,
Kresy, wrzosy, suche liście też na wietrze.
Na sykomorze dalekiej Arabii ustała,
skulonego u jej korzeni tego, co sonety
o Aleppo układał, wysłuchała,
i przeto myślami po raz pierwszy
swe osmolone smogiem skrzydełka przetarła:
"Ku czemu się wykluwałam? Ku czemu latałam?
Swym trelem, uwagi skinieniem, czego mam być wyrażeniem?"
Nagle poczuła w każdej małej kości:
"Odpowiedź jest jedna: Miłości"
Że ma ona twarz wszystkiego, niczego, spojrzenia naszego:
Dwóch samców złączonych łabędzia czarnego,
Smutku dla szczęścia innego znoszonego,
Sekretu czule z łzami deszczowi wyznanego
I drzewa z grzyba korzeniem splątanego.
Że ku temu radość innym daje, że tego jest formą,
Wszystkich uczuć, chwil i wrażeń zmową.
"Dziękuję", na tą myśl światu odpowiedziała,
z wdzięczności dla poety z dołu
korę drzewa pocałowała,
i z nową tęsknotą, ku niebu Syrii,
odleciała.
A poem for the children at heart (and not only) of a little *** that learnt on a faraway sycamore through a refuge’s sonnets that Love is all and nothing, with all facades, as revelations or any physical/****** manifestation.
Will translate into English if requested (haven’t yet due to many rhymes and figures of expression)