Submit your work, meet writers and drop the ads. Become a member
persefona Jun 2015
taj moj dragi,
što mi nije kao niko na ovome svetu
kada nađem se u snovima prejedem se slatkišima, tovarim čokoladice i bombone i šarene kremove da bih ćutala
ako se ušećeri poješce ga ljubičaste mušice, pomislih
pa se tako bojim još po koje krilatice, kao recimo aviona ili šarene lastavice
a ja kad-kad kratko i nespretno letim
punim se kamenjem i betonom
a praznim groznicom mednom

kada ruke ko dve reke ispoliva, useče oko mojih ko klavir rebara
pa mi se zbunjene pčele sele kroz čelo i telo celo
traži se nešto od kruške slađe
tu na usnama izvor namiguje

pa taj se, putnik čarobnjak
samnom ko lipa njiše
zimu šapatom pretvara u igru pustinjskog vetra
otvori oči i eto ga more

od koje li je on vrste?

za ogolićenu dušu odelo,
što lanenog kroja cvrstinu krije
nabori nemira i divljine
beskraj užarene širine
šavovi boje sunca
broje tugu nedostižnu

sa njim je toplo
sa njim je ritam najsjajnije zvezde
Slavica Apr 2015
Oči ti nisu ocean
niti boje kestena
Nisu smaragdi
niti skup boja
Tvoje su oči mrak,
misterija zavijena u
noć.
Čak im ni jutarnje sunce
ne podari nijansu
Ipak, svaki put
kad me pogledaš
lice mi ozariš
svjetlošću.
2014.
persefona Mar 2015
Mermerna prostorija.
U njoj stojim u redu da platim clanarinu za biblioteku.
Ispred mene i iza mene nalaze se ljudi, bezlicni, u crnim odevnim kombinacijama. Reklo bi se dosli su na sopstvenu sahranu.

Dolazim na red- promena smene nastupa - naglim okretom ka salteru susrecem se sa gorilom osrednjeg rasta crne boje.
Ona se uplasila od mene! Uznemirena napusta radno mesto- cak uvredjena! zbog cega ne znam.
Koleginice je mole da vrati se na salter- a ja do tada samo znam kako sa psom- pa probam nesto od toga - shvatam da gorila sazvakace me.

Gorila se smirila nekako.
Ja sela da ucim.
Mateuš Conrad Oct 2015
mój jenzyk, moja czystość, mój brat moja siora! kiedy ja tam w głowie pra dziada takim pod iglatym krzyżem żyda na równo brał?! kiedy?! kiedy?! czemu czekaniem w anglii?! czemu?! boje sie horyzontów takich jak tych! boże... czemu to marszem wydarzenie nagłe wprost na pustynie wyrytych narodów jakby kretów w mgle czerni? czemu ubogi w krakowie prosi mnie o czerń żelaza a nikogo innego?! gdzie ja w cebulowym kościele, gdzie ja?! na płacz... ja na płacz a nie na grób rodzinnym?! czemu... czemu?! daj mi chociaż wrót do ziemi! daj mi chociaż wrót do ziemi! ja lach z czynu i kości! ja lach z czynu i kości! ja werset bez czynu razy raz jeszcze raz! szfeda płacz. daj mi swego syna cień ciała, znania mieniem krzyż i pacior.*

szkło w deszczu
mówi więcej
niż mgła
przy ogniu iskry, czy tam
sfobody ćmy przy świecy,
bo kto pyta o wizerónek
słów przy lustra snów moża
czy tem narcyza
na tle jeziora bez rzeki
w gęsich makiarzu na tle
marszu gęsi szwastiki -
to o tyle pyta.
tyle mi mówi płacz,
ten izrael północy, ta polska,
z tym edynburgiem jako ateny
czy ten sankt petersburg
jako wenecja.
Mateuš Conrad Jan 2017
i don't know, maybe my writing has overtones
of begun conversatioin, never finished...
or maybe conversation is all my writing ever
invokes...
              it's almost as if want to talk...
but never muster enough will for it to take place...
   i could reread Kant's transcendental methodolgy
over and over again,
       i don't know, maybe because i'm european?
and i feel no allegiance toward feeling bereft
in dealing with a colonial past?
         european-centralism is nothing western...
it's not even muskovite, so what the hell is it?!
           when i read kraszewski is didn't beg for
Dickens....
              England was a marr bruise, 1 thousand
miles off from Reykjavík...
a lost cause...
                    dead in the artcic, alongside the scutter
of: the tales of the beheading monk...
          should he ever arise: and make Diana
the patron saint: as is her due...
             whenever i spent three weeks
starved from the medium of defeat,
                                 i did read Kraszewski as antidote toward
the fluke that's: paweł jasienica & sienkiewicz...
                    if ever poszukiwana, poszukiwany, (1973),
czy tem myś, czy tem: **** misja!
riplej! riplej! oh! nie dadzy ripleja!
   o **** to pytać: kurwe z amsterdamu.
ty? ty to huja dawny o zzadźwi zakonice w chomoncie
     nabić krojem: w babylonskie obietnice...
   szomota kryju skarg...
and this the end-trip of polish culture,
and me scold, that rubric of a wish to forget china-town!
you just savor that phrase: designed in California...
manufactured in Beijing!
         Mao-Tse chung-fowl kung-fu chop!
hrabia Ezzex...
                            fat-ma-gil turkczynka wiodle:
chóra! brak Arraba! tak, ten spustoszały
                        zagwizd smroden pełny, czworakim,
  obgadany w kodym: Lałrancja blondaßa!
                 anglischen: murgrabiaschen bach!
                          obejmać: wielbłąda, też mu pisano!
cycor wydajny... pierś też nie brak!
   cycek to też twój idol... ziarno maku zjem...
piasku: wpluje ci w oko i powiem: pieprz!
  sfędzi? czyli: trafiony: zatopiony... u-zbek u-bjojten.
jak tylko mu to Bóg zapisze...
tak zaklęty pismem: jak i czołem wyryty!
w swej mądrej czuwości! w bidzie będzie cytaty wtedy...
   czoło jego wyryć da kilo czerni wydobytej:
bo bendzie mógł mówić: szmacznie: stolec kwit!
i to straty: tak naprawde pragne.
                   at tu sra, sra sra: wielbłądzą flegmą:
by tej nie-wyparzonej gębie nadać nowy czyn
takiej to samej orgii pewności, jak zza wieku począt 2, 1.
                    to ja też go: o pardom: krawatem i
kajtanem obuznajm spytam... i co on mnie wtedy
nie powi! o jo jo jo joj! asz: sie boje.... boże boże:
   daj mi tchu: by w tą arabską morde
   na pluć co zwe: żyć z tobą nie łatwo...
  ale trza...
   pokajrze mordzine my bratku...
                                     daj! wszyje ci uśmiech
                poza granice policzek! tak na zbyt,
tak na gwarancje...
                               bo może i zapomne,
co kiedyś na mej, twarzy, nadać słowo zakwitu:
                       słać raz jeszcsze, szęst; czuwam więc, onajmić szeście
tym statkiem: to konieczne, spartańskie: wzbudzenie,
                    o to zór wojenny! nawet ten
ostatni angol... będzie pierdolił mi smutki
                       o swym: wzbogaceniu na wichurach
              zdobycia: koron i grzbietów pochyłych
w skraj kolonii... opłoczynnach: morgrabia szczoch...
teraz raptem: revolt... ha ha...
niby marionetka i światem poczytna znaleźli sie:
                           niewiasta narodzin absurdalnych wiar!
   no kurwa! w bieli syta! ja cie kręce!
    takich to wymówek to mi naprawde, za mało!

— The End —