oj nie, nie w mej "parafii!" po prostej: spierdalaj z tym dziwatswem, jak naj dalej ty potrafisz! kiedy by to znało swego ojca, by tak samo zamordowało swego nosiciela, kiedyś zwaną matkę: nie kuś... nie kuś... to nie prosze: to groźba!*
to trza ducha trzymać - i swą odpowiedz dać; gdyby to nawet w mgle, w ogniu, w czerni lochu dna bałtyku! czy też w węndrówkach cienia: wiatru! o czym, boga memu, ja z tobą mam o czym do gadania?! czy ty wreszczie zrozumisz ten żal, mego serca, kiedy powiem ci: kiedyś raz, teraz "czasem", a wkrótce nigdy! ponad ten jeden bolesny lecz piekielnie warty raz... nigdy! wiecej! wraz z swą morde: zór kluskiem i kołyską, a kwit zęba na poczęcie gryzu... aby to dziecie: nigdy nie widzialo zwyżu: ani ksziężyca, ani słońca!